sobota, 30 listopada 2013

Elektra's Story... a little later... - Your home is where your heart is...

 - Tylko nie krzycz. - ostrzegł ciemnowłosą, stojącą tuż obok niego, jednocześnie otwierając przed sobą drzwi piętrowego domu i biorąc ją na ręce. Zbliżał się zachód słońca, więc na ściany budynku padały już poblaski lamp, powoli rozświetlających ulicę. - To obowiązek małżonka, przenieść żonę po raz pierwszy przez próg nowego domu. Naszego własnego domu. - dodał.
Gdy postawił ją w korytarzu, zaczęła od razu się rozglądać, widząc schody na piętro, wykonane ze szkła i cicho mrucząc coś do siebie.
 - Nie wierzę.
 - Tyle razy byłem u ciebie, to chyba najwyższa pora, żebyś zobaczyła, jak wygląda nasze wspólne gniazdko. - uśmiechnął się.  - Tędy. - wskazał dłonią na przestronny salon, widoczny kilka kroków dalej po lewej stronie. Na ścianach wisiały różne rysunki i pokryty platyną egzemplarz "Living Things", dzieła, z którego był tak dumny, jakby było to jego dziecko. Po prawej stronie natomiast znajdowały się otwarte drzwi, prowadzące do korytarza; gdy tylko Elektra zajrzała do środka, uśmiechnęła się, widząc znajome wnętrze.
 - Tak, to oryginał naszego studia, ale chyba nie chcesz patrzeć na to, co już znasz? Kawałek dalej jest tylko mały pokój gościnny, nic poza tym.
Wraz z widokami nagle wróciły wspomnienia, zalewając umysł dziewczyny gigantyczną falą obrazów, zapachów, dźwięków i smaków; chwil, spędzonych potajemnie w studiu lub poza nim, z dala od innych. Wreszcie zrozumiała, czemu jej mąż znikał na całe dnie, zarówno zaraz po pracy, jak i z apartamentu, w którym mieszkali od momentu, kiedy Mike sprzedał swój niewielki, parterowy domek na przedmieściach. Była to definitywna decyzja, nie dało jej się cofnąć w żaden sposób, a teraz... mieli na własność cały budynek.
 - Nie mów mi, że projekty robiłeś sam? Ciiii,nie odpowiadaj. - przyłożyła mu palec do ust.

W kartonach, stojących dookoła, leżały jeszcze poukładane w stosy książki, całkiem spora ilość mniej potrzebnych aktualnie zimowych ubrań oraz sterta pospinanych ze sobą papierów i różnych, zarówno papierowych, jak i plastikowych teczek. Dookoła panowała mieszanka stylu industrialnego z przyjemnymi barwami, ocieplającymi surowość parteru. U szczytu szklanych schodów widać było korytarz piętra, pogrążonego w półmroku. Salon był naprawdę przestronny - wzdłuż jednej ze ścian ciągnęły się częściowo wypełnione już półki na książki, a na miękkiej, zajmującej znaczną część miejsca szarej, przełamanej błękitnymi akcentami kanapie i dwóch fotelach do kompletu leżało mnóstwo kolorowych poduszek w odcieniach przywodzących na myśl południe Maroko lub południe Hiszpanii - ochrę, czerwienie, ciepłe brązy, przełamane złotem, lśniące fiolety, czerwoność karminu, ciemną zieleń... Naprzeciw kanapy na ścianie wisi duży, płaskoekranowy telewizor, a tuż pod nim szafeczka, wykonana ze szkła, w której w porządku leżą płyty z filmami i grami - oczywiście nie może również zabraknąć konsoli do gier z kamerą, bo cóż innego można robić w zimne, deszczowe dni, kiedy już czytanie, słuchanie muzyki i inne zajęcia nie sprawiają takiej radości? Naprzeciw półek z książkami na fragmencie śnieżnobiałej ściany wisiały częściowo puste antyramy, tworzące album, gdyż kolejne zdjęcia ilustrowały w pewien sposób krótką, ale jakże intensywną relację pary: ślubny portret małżeństwa, fotografię siedzących na plaży przyjaciół, wspólne zdjęcia ze studia... Nie było ich chwilowo zbyt wiele.  Z dala widziała otwartą jadalnię: na podłodze stała jakaś bliżej niezidentyfikowana fioletowa rzeźba, a nad ciemnym stołem, otoczonym przez sześć biało - czarnych krzeseł, wisiał szklany żyrandol.
 - Proszę wycieczki, piętro czeka.
 - A kuchnia?
 - Zapomniałbym. Twoje królestwo. - Mike uśmiechem skwitował reakcję żony. - Może zaczekać. Najpierw idziemy na górę.

Wszystko, absolutnie wszystko uległo zmianie - industrialne, surowe barwy, przełamane jedynie w salonie, zmieniły się w zdecydowanie cieplejsze, znacznie bardziej przypominające dom. Pierwszym, co zauważyła Elektra, stając w korytarzu, wyłożonym miękkim, tłumiącym wszystkie dźwięki dywanem, była ceramiczna donica, wykonana z surowej, nawet nie szkliwionej gliny, w której posadzony był rozłożysty fikus benjamin. Budynek miał jeszcze jedno piętro, niewidocznie z parteru ku górze wznosiły się bardzo stare, wąskie drewniane schody, kończące się pociemniałymi ze starości drzwiami, prowadzące prawdopodobnie na strych. Kiedy Mike oparł się o ich poręcz, niebezpiecznie zaskrzypiały, ale o dziwo, kawałek drewna ani nie pękł, ani nie ukruszył się. Na ścianach, pomalowanych na odcień słonecznej żółci pomiędzy kolejnymi drzwiami do pozamykanych pokojów wisiały kinkiety w kształcie sopli lodu i zdjęcia miast nocą w odcieniu sepii, wykonane prawdopodobnie przez Mike'a - Japończyk zjeździł przecież pół świata. Po jednej ze stron w ścianę wbudowana jest nie do końca zamknięta szafa w kolorze piasku, w której, jeśli tylko się zbliżyć, poskładana jest śnieżnobiałą pościel, ręczniki i pudełka z tkaniny, w których znalazły swoje miejsce różne domowe drobiagi.
 - Gotowa, żeby zobaczyć sypialnię?
 - A tam? - wskazała na szeroko otwarte drzwi nieco dalej.
 - To taki maleńki gabinet...

Kiedy weszli do środka, Elektrę uderzył zapach lawendy i rozmarynu - na jasnym biurku, stojącym przy ścianie, po którego powierzchni przeciągnęła palcami, stał niewielki wazonik z ciągnionego szkła, wypełniony świeżymi kwiatami i gałązkami aromatycznego ziela. To, co najbardziej rzucało się w oczy, była niemożliwie wielka ilość książek - zupełnie nie znała swojego męża od strony mola książkowego, ale na kilometr czuło się, że to przestrzeń, w której oderwanie od świata nie zostałoby odebrane za coś złego. Wiklinowe fotele, wyłożone miękkimi poduszkami, koce, ułożone w stosiku nieopodal paleniska i kosz, w którym leżały kawałki suchego drewna, gotowe do rozpalenia ognia dopełniały obrazu tej nieco rustykalnej biblioteczki.
 - Jak tu pięknie... - ciemnowłosa rozmarzyła się, wpatrując w niewielki, w całości wykonany z gliny kominek, wbudowany w ścianę. - Od dzisiaj to mój pokój.
 - Nie podzielisz się ze mną? - przekomarzając się, potarł jej nas własnym. - Ale w sypialni już będziesz chyba musiała... - mruknął, wychodząc na korytarz.
 - A tutaj? - wskazała na jasne, zamknięte drzwi po przeciwległej stronie.
 - Pierwotnie miał tu być mój gabinet, ale wszystkie rzeczy udało mi się zmieścić na dole, więc w tym pokoju poza podłogą i ścianami nie ma zupełnie nic. Teraz nasze gniazdko, chodź, mój skarbie. - szeroko uśmiechnął się do niej. Uśmiech Shinody miał iście baśniową moc, tyle fanek pragnęło znaleźć się na jej miejscu, wpatrując się w twarz jej męża bez przerwy. Jej prywatny czarodziej samym tylko wzrokiem potrafił osiągnąć wszystko.

W sypialni o odcieniu złocistego piasku najwięcej miejsca zajmowało szerokie łoże małżeńskie, wsparte na czterech rzeźbionych kolumienkach, podtrzymujących ramę, obleczoną kawałkami tkaniny, teraz związanej jasną, srebrną wstążką, ale wystarczyło za nią pociągnąć, a rozwijały się, tworząc coś na kształ nieprzezroczystej moskitiery, dającej wiele prywatności. Po obu stronach łóżka stoją szafki nocne, obłożone książkami różnej grubości i tematyki, co dawało jeszcze większe wrażenie ciepła domowego. Cała ściana przed nim pokryta była fototapetą, przedstawiającą plażę i brzeg krystalicznie czystego, błękitnego oceanu w otoczeniu kilku drewnianych domów na palach. W rogu pokoju stała natomiast kolejna ceramiczna donica, w której rosła nieco pomniejszona wersja palmy, przywodząca na myśl właśnie ciepłe kraje, dopełniająca obrazka.
 - A gdzie ta garderoba, o której tyle wspominałeś?
 - Ciepło, cieplutko, gorąco. - uśmiechnął, się, widząc, że Elektra prowadzi swoją dłoń po eleganckiej płaskorzeźbie wykonanej z drewna, zamocowanej na bocznej ścianie, po czym zatrzymał jej dłoń na wyrzeźbionym kwiecie róży.
 - To są drzwi? - szepnęła.
 - Wystarczy, że pociągniesz. Tam też jest nasza łazienka, ale nie warto na nią teraz marnować czasu, więc nie będziemy tam wchodzić. - stając za nią i obejmując ją jedną ręką, przyciągnęli wspólnie do siebie idealnie wpasowane w ścianę drzwi. W pomieszczeniu na planie kwadratu w porządku na rurkach wisiały pokrowce z eleganckimi kreacjami i inne ubrania, rozwieszone na prostych, drewnianych wieszakach. Na wszechobecnych półkach poskładane w kostkę były miękkie swetry obojga, spodnie, bluzy i inne ubrania należące do pary, a w szufladach kryły się koszulki i nieco luźniejsze, można powiedzieć, że przelewające się w rękach spodnie, pełniące rolę domowych dresów. Naprzeciw wejścia stało duże lustro w szerokiej ramie, a tuż obok niego na wysokim regale, sięgającym sufitu, stały na półkach buty, poukładane parami, natomiast wszystkie inne dodatki znalazły swoje miejsce w długiej na całą ścianę rozsuwanej szafie.
 - To dlatego kazałeś spakować mi wszystkie rzeczy! Spryciarz.
 - Nie marudź, tylko popatrz.
Niektóre rzeczy wyglądały na zupełnie nowe, z oderwanymi jedynie metkami, co było dla Elektry dziwne, gdyż kupując odzież zwykle wybierała ten czas, kiedy mogła wykorzystać spore obniżki i rabaty u projektantów. Zaczęła dotykać tkanin i wzorów na różnych częściach garderoby, zastanawiając się, skąd Mike wziął taką ilość strojów, w dodatku pasujących na nią.
 - Jakim cudem w tak krótkim czasie zorganizowałeś to wszystko zupełnie sam?
 - Nie powiem ci. - droczył się z nią, to było bardziej niż pewne.
 - I tak sama się dowiem. To któraś z dziewczyn maczała w tym palce, prawda? Heidi?
 - Nie.
 - Tal? - pomimo początkowych obaw Elektry, okazało się, że partnerka Chestera wcale nie była taka zła, jak się wydawało, patrząc z daleka. Po bliższym poznaniu zaprzyjaźniły się i zdarzało się, że potrafiły wisieć na telefonach, rozmawiając ze sobą, a że ta znała jej gust, od razu przyszła jej na myśl.
 - Do trzech razy sztuka, została jedna i schodzisz z boiska. - pasja Mike'a do futbolu potrafiła ujawniać się w najmniej oczekiwanych momentach.
Elektra zdjęła z jednego z wieszaków prosty w kroju, zapinany na dwa guziki sweter, przytulając do niego policzek i wdychając zapach materiału. Nutka była bardzo delikatna, prawie że zdążyła już wywietrzeć, ale tak nieznaczny ślad wystarczył, by zorientowała się, kto stał za całym tym projektem.
 - Mel! - wykrzyknęła.
Mike patrzył na żonę zbaraniałym wzrokiem. Jakim cudem udało jej się tak szybko odgadnąć, kogo wmieszał w przygotowania ich wspólnego gniazdka?
 - Czemu tak na mnie patrzysz? - na jej twarzy pojawił się zagadkowy uśmiech. - Znam Mel nie od dziś i wiem, że od wielu lat używa takich samych perfum, prowansalskiego bzu. Choćby szalało nawet tornado, zawsze ma je ze sobą w torebce. To jej prywatny znak rozpoznawczy. - dokończyła tłumaczenie.
 - Kochanie? - szepnęła. - Obejrzymy coś jeszcze?
 - Mmmm. - gardłowo wymruczał, przytulając żonę do siebie. - Ale nie teraz. - poprowadził ją w stronę łóżka, sadzając dziewczynę na własnych kolanach i obsypując drobnymi pocałunkami jej odsłonięte ramię i szyję, dochodząc aż do policzka.
Wspomnienia wróciły. Kiedy po raz pierwszy w prawdziwie romantyczny sposób przyznali sobie prosto w oczy, że są sobie znacznie bliżsi, niż ktokolwiek inny, całował ją w podobny sposób; stali razem na plaży, wpatrując się w zachodzące, meksykańskie słońce, letnia, błękitna sukienka Elektry powiewała na wietrze, odsłaniając jej szczupłe nogi, każde spojrzenie, dzielone z drugim, przepełnione rzeczywistym uczuciem i pasją... To była miłość. Miłość od pierwszego wejrzenia, tak rzadka w tych czasach.
 - O czym myślisz?
 - Niczym. - starał się zbyć ciemnowłosą, jednak nie zabrzmiało to w obecnej sytuacji naturalnie.
 - A ja jednak uważam, że o czymś. - szepnęła mu wprost do ucha.
 - Pamiętasz tą plażę w Meksyku?
 - Widzisz, przede mną niczego nie ukryjesz zbyt długo.
 - W tym masz nade mną przewagę. - namiętnie ją pocałował, przyciągając do siebie.

----------------------------------------------------
Dom... 
Czasami zastanawiałam się nad tym, czy w wymarzonym, wyśnionym miejscu żyje się lepiej i doszłam do jednego wniosku, że na pewno tak jest. Poza tym, właśnie tam przeniesie się duża część akcji, gdyż wytwórnia przestała mi się tak bardzo podobać... To nie ta sama atmosfera, w prawdziwym domu przychodzą prawdziwe pomysły, a Stagelight... To tylko oficjalne biuro, nic więcej.

Korzystając z tego, że mogę zostawić Wam słówko: rozdziały będą pojawiały się dość nieregularnie, gdyż nie wiem, jak często będę mogła je pisać w formie, która zadowoli zarówno mnie, jak i Was. Ale będą, to się liczy najbardziej ;)
Do następnego razu, zapraszam do komentowania.

7 komentarzy:

  1. Awww jest przereklamowane. *_________* używam zbyt często, ale kurde no, jak inaczej wyrazić jaką mam teraz minę? :) Dom państwa Shinoda... bajeczka - wymarzona, po części również moja :) Ten salon i sypialnia.... ale najbardziej skradłaś moje serce tymi drzwiami do łazienki! Niby nic, ale przysporzyło mi to takiego banana na gębie, że ho ho. Sama relacja młodego małżeństwa - cud, miód i malina. Słodziutko i niczego więcej do szczęścia nie potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! Uwielbiam takie opisy miejsc,postaci itp.Sama chciałabym mieszkać w takim domu , a z Shinodą to już w ogóle ;3 Teraz czekam na jakąś ciekawą akcję :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem z tych, którzy czekają z zapartym tchem na nowy rozdział, a potem jarają się nim kilka dni. Ale jestem też leniwcem, któremu nie chcę się nic skomentować. No ale w końcu muszę to zrobić! Kocham każde Twoje opowiadanie i bardzo się cieszę, że piszesz kontynuację Elektra's Story, bo bardzo się do niej przywiązałam. :) Masz nieprawdopodobny talent do tego co robisz! Na ogół, jak coś czytam i zaczynają się długie opisy, to powoli mnie to przynudza, ale tutaj jest inaczej. Mimo, że jest ich bardzo wiele, to robisz to w taki sposób, że chcę ich jeszcze więcej! Są tak bardzo realistyczne, że czuję się jakbym była w tym opowiadaniu. Robisz to z niesamowitym smakiem! :D
    Dom z tego rozdziału - marzenie! *____*
    Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń i bardzo ciekawi mnie jaką rolę odegrają tu Marsi.
    Ogólnie kocham postać Elektry. Jej związek z Mike'iem jest jak marzenie. <3
    Nie wiem w sumie co mogę jeszcze napisać, bo to opowiadanie jest tak perfekcyjne, że brak słów.
    sadfghjgfd po prostu no!
    Kocham, kocham, kocham! ♥
    @Shinodofremia

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne<3
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo jejku, świetne. Masz niesamowicie lekki styl pisania, szybko się czyta, no idealnie *o*
    fabuła świetna, widać ze nie brak ci pomysłów :) życzę weny i z niecierpliwością czekam na nowy rozdzial <3

    btw, przepraszam na spam, ale dopiero zaczęłam pisać u siebie, thisissempiternal-bmth.blogspot.com i miloby było gdybyś wpadła i oceniła moje amatorskie pisanie c:

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział! Co prawda niewiele się działo, bo bardziej poświęciłaś go opisywaniu domu, ale i tak był cudowny;) Nie wiem, który raz to mówię, ale podoba mi się Twój styl pisania, bogate słownictwo. To jest to! Naprawdę świetnie sobie z tym radzisz, aż chce się czytać i czytać. Na rozdziale się oczywiście nie zawiodłam i czekam na następny! Szkoda tylko, że końcówki bardziej nie rozwinęłaś, ale... jakoś przeżyję:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że komentuję z opóźnieniem, ale i mnie ostatnio dopada ten okropny "brak czasu". Mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
    Od czego by tu zacząć... Może jak zwykle od opisów, które jak zwykle tu dominują... są genialne. Nadajesz całemu opowiadaniu taki ciekawy klimat... W pierwszej części Elektra's Story był on zupełnie inny. Ten od razu wprowadza w rodzinną, ciepła atmosferę, a ja czuję się jakby słoneczko prażyło mi właśnie plecy... Geniusz.
    Twoje opowiadanie ma coś w sobie. Coś cudownego, sprawiającego, że nagle mam ochotę wycałować cały świat i założyć kwiaciarnię, serio. Te teksty są takie romantyczne!
    Szczerze mówiąc to jedyne opowiadanie, gdzie element miłosny tak bardzo miesza mi w głowie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu, oczywiście). Gratuluję, bo mnie ciężko nakłonić do romansów :-)
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń