sobota, 17 sierpnia 2013

Not Alone V


Przed lustrem, trzy tygodnie później... 

 - Czyżbyś wątpił w to, że nie potrafię zadbać o moją czuprynę? - mruknął.
 - Skądże znowu. - cały czas dusiłem w sobie chichot.
Gdy wreszcie ułożył fryzurę, każdy kosmyk z osobna z niezwykłą pedanterią, wyglądało na to, że wszystko wróciło do normy.
 - Szkoda, że to już koniec... - posmutniał.
 - Niekoniecznie. - popatrzyłem na niego z błyskiem w oku. - A wieczór?
 - Nie wierzę.
 - Naprawdę, wróciłem. Nie chcę, byś dalej czuł ten rodzaj bólu. - gdy spojrzał na mnie ze zdziwieniem, wbijając we mnie spojrzenie pełne niezrozumienia, podałem mu własny telefon z bardzo wymowną wiadomością.
 - A to?
 - To nieważne, teraz już nie. - pocałował mnie czule. - Nie zawracaj sobie nią głowy. - mruknął.

Wreszcie wszystko wróciło do normy. Wszystkie emocje zdawały się być kilka razy silniejsze niż zwykle, albo po prostu coś we mnie spowodowało, że zacząłem inaczej postrzegać świat.
Wreszcie nie miałem powodu, by sądzić, że nikt mnie nie kocha.
Pomimo tej rozłąki między nami nie zmieniło się praktycznie nic. Czekałem z niecierpliwością na wieczór, gdyż to, co się zdarzyło, było tylko przedsmakiem prawdziwie upojnej nocy, jaka nas czekała. Zaplanowałem coś, czego się kompletnie nie mógł spodziewać. Miałem tylko nadzieję, że się nie wystraszy... Raczej nie, był zbyt mocno przyzwyczajony do moich zachowań, nawet tych najdziwniejszych.
 - To co teraz? - zapytałem.
 - Postawiłeś mnie przed sytuacją bez planu, wiesz? Jeszcze próbuję ochłonąć... - rozmarzył się.
 - Widzę. - uśmiechnąłem się. Był szczęśliwy, ale jednocześnie nieco oszołomiony nawałem emocji.
 - Proponowałbym mały spacer.
 - Co? - teraz to ja patrzyłem na niego z niedowierzaniem.
 - Przejdziemy się, pogadamy...
 - Dobra. - przystałem na jego propozycję i odszedłem w stronę wieszaka, na którym wisiała jego kurtka. Rzuciłem mu ją, a on ją złapał i jakby nigdy nic narzucił ją na ramiona. Przepięknie wyglądał w kruczoczarnej skórze... Ogólnie jakakolwiek kurtka leżała na nim doskonale, nawet ta ciemnoniebieska z pagonami i wysokim kołnierzem, za którą osobiście nie przepadałem, gdyż za bardzo przypominał mi w niej marynarza. "Shinoda na wodzie? O Jezu, lepiej nie, brakuje nam kolejnego Titanica..."
W ręku trzymał torbę, którą najwyraźniej chciał ze sobą wziąć.

Gdy wyszliśmy z budynku, wziął głęboki oddech, jednocześnie się rozluźniając. Nie zdziwiłem się: studio, położone na wzgórzu, praktycznie w samym centrum miasta miało swój atut, gdyż roztaczały się z niego przepiękne widoki. I wszędzie było niedaleko, ale to już inna kwestia...
Ujął mnie za rękę, która delikatnie zadrżała; nie panowałem nad tym. Moje ciało po raz pierwszy od dawna odmówiło mi posłuszeństwa i nadal reagowało bardzo emocjonalnie na Mike'a.
 - Co się dzieje? - wyczuł moje poddenerwowanie.
 - Nadal się cieszę... - odezwałem się cicho. - To tak, jak wraca się do domu po bardzo długim czasie, cieszysz się ze wszystkiego, co widzisz; jak małe dziecko, które poznaje samodzielnie świat.
Uśmiechnął się do mnie szeroko, patrząc mi w oczy.
 - Rozumiem. - na dowód tego nieco mocniej ścisnął moją dłoń, wspierając mnie. Odpowiedziałem mu tym samym.
Powolnym krokiem zeszliśmy po schodach do parku, otaczającego wzgórze, ale gdy tylko minęliśmy pierwsze drzewa, ciemnowłosy pociągnął mnie w stronę bardziej zasłoniętą przed widokiem spacerujących.
Niedługo później zatrzymaliśmy się przy małym oczku wodnym, porośniętym kwitnącymi liliami, a nad nim kłaniały się ku jego tafli dwie wierzby płaczące.
Rozłożył koc, który przyniósł ze sobą, po czym usiadł na nim, pozostawiając mi sporo miejsca. Zsunąłem z nóg moje nieodłączne oficerki i ułożyłem się obok niego, wpatrując w czyste, błękitne niebo, po którym leniwie snuły się chmury.
 - Popatrz. - dotknąłem go. - Czy ten tutaj... - wskazałem na jeden z obłoków - ...nie wygląda jak gitara?
 - Poczekaj. - ułożył się obok mnie, wskazując na inny, nieco oddalony. - Ten?
Przesunąłem jego rękę, pokazując ten, o którym pierwotnie myślałem.
 - Rzeczywiście, tu jest gryf, a tu pudło. O, i nawet ma pasek! - szeroko się uśmiechnął. - Zobacz, czy to nie jest perkusja?!? - otworzył usta ze zdziwienia.
 - A żebyś wiedział! - roześmiałem się. - Rob by się ucieszył.
Mikey w odpowiedzi wyciągnął z kieszeni telefon. Usłyszałem dźwięk migawki, a chwilę później sygnał przesłanej wiadomości.
 - No i już. - otrzepał dłonie.
 - Nie... - zwątpiłem w to, czy dobrze mnie zrozumiał. - Wysłałeś mu to zdjęcie?
 - Tak. A co? - uwielbiałem, kiedy patrzył na mnie takim anielskim spojrzeniem.
 - Zaskakujesz mnie, to wszystko. - uśmiechnąłem się do niego. Po raz kolejny tego dnia pocałowaliśmy się, czułem wszechogarniającą lekkość, jakbym nie leżał na ziemi, ale nad nią, kołysząc się razem z wiatrem. Byłem naprawdę szczęśliwy, ale uznałem, że muszę przejść do ofensywy.

 - Masz jakieś plany na wieczór? - uśmiechnąłem się.
 - Tego jeszcze nie wiem. - odpowiedział nieco zagadkowo. - To zależy...
 - Proszę, przestań zgrywać enigmę. - szturchnąłem go. - Widzimy się dzisiaj, u mnie, o siódmej, ok?
W odpowiedzi parsknął śmiechem.
 - Skoro zaplanowałeś wszystko za mnie, to chyba nie mam innego wyjścia. Przyjmuję zaproszenie.
 - Możemy iść?
 - Jasne. - podnieśliśmy się z koca, który po chwili wytrzepaliśmy z suchych źdźbeł trawy, opadły z niego jak deszcz, zasypując stojące nieco dalej moje buty. Zawiązałem je i wyprostowałem się, obserwując, jak składa go w równą kostkę i pakuje.
Bardzo nie chciałem go zostawiać, gdyż było mi z ciemnowłosym naprawdę dobrze, ale musiałem przygotować jeszcze wszystko w domu, zrobić zakupy... Z pozoru prozaiczne czynności zaczęły mi ciążyć.
 - Pozwolisz, że cię pozostawię? Muszę wrócić i dokończyć kilka drobiazgów...
 - A co, jeśli się nie zgodzę? - odpowiedział nieco zadziornie, uśmiechając się.
 - Nie masz innego wyjścia. - odparowałem.
 - Dobrze... - mruknął, udając niezadowolenie, ale zaraz z powrotem się śmiejąc.
Pomachałem mu na pożegnanie, pozostawiając go, wpatrującego się we własne odbicie. Miałem wrażenie, jakby nadal zastanawiał się nad przeszłością, do której - jak sam zresztą mówił - nie chciał więcej wracać. Pocieszyłem się myślą, że od teraz nie dojdzie do czegoś podobnego, nie zamierzam do tego dopuścić nigdy więcej.

--------------------------------------
Przepraszam z góry za te szalone skoki w czasie, ale wymagało tego zachowanie przejrzystości przebiegu zdarzeń.
Rozdział dedykuję Oli, jeszcze raz dzięki za podrzucenie White Lies ;)

To już prawie koniec, Not Alone jest krótszym cyklem i przy następnym spotkaniu będzie to ostatni rozdział... nie zamierzam jednak znikać z blogosfery, skądże. Wszystko wyjaśni się wkrótce ;)

7 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial =•) Dzieki za inf. u mnie. Szkoda, ze konczysz... Ale pisalas, ze z blogowaniem nie zrywasz, wiec sie nie martwie. Prawde mowiac do Not Alone nie zdazylam sie jescze tak przywiazac, jak do Elektra's Story. Ciekawe czym nas zaskoczysz pozniej... Pozdrawiam i zycze weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak właśnie byłam ciekawa, bo sprawa się rozwiązała, więc wygląda to troszkę na koniec opowieści. Najważniejsze, że Spike i Chazzy znowu są razem ;)
    Marzy mi się takie leżenie i patrzenie w chmury; aż wstyd się przyznać, nigdy tego nie robiłam.

    Mike najlepiej wygląda w brązowej, albo czarnej skórze, a nie w żadnych marynarskich płaszczach, a my doskonale o tym wiemy ;D

    Bardzo mi się podobało. Jestem ciekawa, co będzie next; co wymyślisz, jako nowe opowiadanie/shot'a/?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze raz dziękuję za dedykację. Naprawdę mi miło z tego powodu ;)
    Co do rozdziału: niby jest tak normalnie, ale jak zawsze genialnie. I od razu wiem, że tym razem naprawdę muszę się nastawić emocjonalnie na następną część, której oczywiście niecierpliwie wyczekuję :3
    Jeśli chodzi o kolejny cykl, to już zżera mnie ciekawość, a w międzyczasie życzę mnóstwa weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeskoki w czasie - not bad.
    Trochę szkoda, że już koniec. Jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy.

    Ps Nie musisz informować mnie o nowych postach. Sama je zauważam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry rozdział. Wszystko takie pozytywne, miło się czytało. Dosłownie uśmiech nie schodził z twarzy. Szkoda, że to już koniec, bo ten cykl zdecydowanie bardziej mi się podoba niż Elektra's story, a jest taki krótki. :( Ale mam nadzieję, że po nim wrócisz do bennody.
    Pozdrawiam, Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń