niedziela, 21 lipca 2013

Not Alone III

Jeszcze nigdy nie czułem się tak jak wtedy. Ten pocałunek...

Nie miałem innego wyjścia, jak tylko nieco zmienić pozycję, jednocześnie nie odrywając się od niego. Obróciłem się, obejmując Mike'a.

 - A reszta? - mruknąłem. - Żeby tylko nam nie przeszkodzili...
 - Nie będzie ich. Nie dziś. - odpowiedział. Nie czekał długo, objął mnie ramionami, zamykając w uścisku. Powoli zaczęliśmy się zsuwać, gdyż siedzisko kanapy nie było dość szerokie...
 - Chodź. - korzystając z okazji, że na chwilę mnie puścił, wskazałem na miękki, jasny dywan, drugą dłonią ciągnąc go za koszulę.
 - Przestań! - nie musiałem go długo namawiać, gdyż sam zdecydował się dołączyć do mnie. Gdy usiedliśmy naprzeciwko siebie, wpatrywał się we mnie z radością. Jego ciemne oczy lśniły, a uśmiech bez skazy był w stanie omamić każdego.
Nie znałem piękniejszego człowieka na ziemi, niż on.

Po raz kolejny go pocałowałem, w tym geście kryło się znacznie więcej, niż tylko miłość. Dziękowałem mu bezgłośnie, ale moje myśli krzyczały, kamień spadł mi z serca, gdyż wiedziałem, że nie muszę się dłużej martwić o wydarzenia poprzednich tygodni. Akceptował mnie takim, jakim byłem i jestem, niezależnie od tego, co się zdarzyło.
 - Kocham cię.
 - Wiem. - wyszeptałem mu do ucha.

Dotknąłem kołnierzyka jego koszuli, chwytając guzik i rozpinając go, potem jeszcze jeden i kolejny... Gdy zorientował się, co chcę zrobić, zamknął oczy i poddał się memu dotykowi.  Zatrzymałem się, widząc jego reakcję, gdyż nie chciałem zmuszać go do czegokolwiek.
Jak zwykle pod koszulą miał na sobie jeszcze jedną warstwę tkaniny: zobaczyć Shinodę z nagim torsem było rzeczą praktycznie niemożliwą, ale nie dla mnie. Nigdy.
Poczułem coś na kształt satysfakcji.
 - Na co czekasz? - mruknął.
 - Jesteś pewien, że tego chcesz? - wolałem się upewnić. - Nie musimy od razu... - uciszył mnie nader skutecznie, całując z dość dużą siłą.
 - Tak sądzisz? - wpatrywał się w moje czekoladowe oczy, tonąc w nich wzrokiem.
Byłbym głupcem, gdybym zachował się samolubnie. I tak już to zrobiłem, chcąc dominować nad nim. Byliśmy partnerami, zawsze równymi sobie; to się nie zmieniło.
 - To twoja decyzja, nie będę naciskał. - uśmiechnąłem się.

Kochany Mikey, jak zwykle bawił się ze mną, pobudzając moje emocje i ciało w niezwykle delikatny sposób. Kusił mnie, celowo spowalniając to, co miało się wydarzyć, wiedział, że w głębi aż się rwę, by dotknął konturów moich tatuaży swoimi ciepłymi, miękkimi opuszkami palców, by pociągnął nimi wzdłuż mojego kręgosłupa... Wyobrażając sobie ten dotyk, przeszedł przeze mnie dreszcz ekscytacji. Na pewno go poczuł, przytrzymując mnie.
 - Czy tego naprawdę chcesz? - wymruczał. Słysząc jego cichy głos głośno westchnąłem. Szczerze: oczywiście, że tak, ale czekałem na jego ruch. - Przyznaj, pragniesz tego, prawda? - zacisnął mocniej dłonie ułożone na moich ramionach.
 - O Jezu... - zamknąłem oczy, wzdrygając się. - Tak... - wyszeptałem.
 - I po co tak długo zwlekałeś? Przecież widzę, że nikt wcześniej nie zaspokoił twoich potrzeb, Chazzy. - jednym ruchem rozpiął zamek bluzy, którą miałem na sobie, a ja natomiast dokończyłem ściąganie z niego koszuli. Zostaliśmy tylko w spodniach i cienkich, bawełnianych koszulkach, przez które widać było nasze umięśnione ciała.

Jego kocie ruchy, przypominające tygrysa, przygotowującego się do polowania nasilały moje pożądanie. Wyglądało na to, że zdobyczą miałem być właśnie ja, więc kontynuując zabawę, którą zaczął, jednym płynnym ruchem zdarłem z niego T - shirt i jęknąłem, przytulając się do niego. Słyszałem jego łomoczące serce, bijące w nieco przyspieszonym tempie, czułem na policzku jego delikatne ruchy, sygnały, które mi wysyłał. Nawet się nie zorientowałem, gdy i mój podkoszulek znalazł się na podłodze, rzucony z dala od nas.
Nie dałem za wygraną: popchnąłem go tak, by wylądował na dywanie i zacząłem delikatnie muskać palcami jego rozgrzaną skórę. Teraz już nie mógł mnie zatrzymać, gdyż znałem jego słaby punkt...
 - Cholera! - wydałem z siebie dziwny dźwięk, ni to mruknięcie, ni to normalny odgłos. Zapomniałem, że on też ma ręce i teraz siedział nade mną, dotykając moich nadgarstków i przedramion, płynnie przechodząc wyżej ku ramionom i obojczykom. Jęk zadowolenia, jaki nieświadomie z siebie wydałem, najwyraźniej zadziałał silniej, niż sądziłem, gdyż zaledwie sekundę lub dwie później leżał na plecach obok mnie i cicho mruczał.
Pocałunek, jakim go uszczęśliwiłem, nie równał się z żadnym innym, które znał do tej pory w moim wykonaniu.

Otworzył szeroko oczy, a na jego twarzy odczytywałem niemy zachwyt. Gdy coś w nim drgnęło, struna wiecznego nienasycenia, którą i ja miałem w sobie, przytulił się do mnie, starając się nie drapać mnie brodą, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, odczuwałem kolejną przyjemność.
Jak ja za tym tęskniłem!
Byliśmy dla siebie stworzeni, jak dwie połowy jednego idealnego jabłka, dojrzali w emocjach, pasujący do siebie w każdym możliwym aspekcie, kochający się niezależnie od okoliczności...
 - Dziękuję ci. Za wszystko, za to, że jesteś. Za to, że jesteśmy tu razem. - szepnął.
 - Bez ciebie mój świat nie istniałby. - odparłem. - Jesteś... - próbowałem znaleźć słowa, które mogłyby oddać to, co do niego czuję, ale bezskutecznie. - Sam wiesz to na pewno.
Uśmiechnął się do mnie najszerzej, jak tylko się dało.
 - Kocham cię. Zawsze.
 - Jesteś moim aniołem. - sięgnąłem po nasze koszulki i rzuciłem mu jego własną.
 - To koniec? - jęknął, krzywiąc się i jednocześnie ubierając.
 - Mamy mnóstwo czasu, zobaczysz później. - narzuciłem na siebie bluzę i wstałem, podając mu jego koszulę.
 - Skoro tak... - zaraz ujrzałem na jego twarzy radość.

Gdy pozapinał guziki, nic nie wskazywało na to, że pomiędzy nami coś się działo. No, może nie do końca. Ja nie musiałem się o to martwić, ale on przykładał ogromną wagę do fryzury.
Patrząc na jego zmierzwione, ciemne włosy wybuchnąłem śmiechem.
 - Co jest? - popatrzył na mnie. Nie mogłem przestać się zaśmiewać. - Chester, co jest grane?!? - chwycił mnie za ramiona, potrząsając, więc musiałem w końcu spojrzeć mu w oczy.
 - Zamierzasz mnie puścić? - zabrzmiałem bardzo poważnie.
 - Jasne. - natychmiast oderwał się ode mnie, ale widziałem, że w każdej chwili mógł z powrotem mnie chwycić. Nie podnosząc ręki, wskazałem palcem w górę, a on podążył za nim wzrokiem. Wyglądał przezabawnie z miną błogiej nieświadomości, ale wtedy... cała, wcześniej ułożona grzywka opadła mu na twarz, burząc ten stan.
Nie miałem innego wyjścia, prawie że płakałem ze śmiechu.
 - Kiedyś coś chyba z wami zrobię! - warknął na wiszące, ciemnobrązowe kosmyki.
 - Nawet tak nie mów, są przepiękne. A na Święta na pewno dostaniesz ode mnie coś, żeby je okiełznać, zgoda? - szeroko się uśmiechnąłem.
 - Może i tak. - odpowiedział, po chwili śmiejąc się głośno razem ze mną.

------------------------------------------------------
Uznałam, że nie powinno zabraknąć niewielkiej komedii :)
Jakie macie odczucia? 

13 komentarzy:

  1. Znowu sprawiłaś, że nie wiem, co napisać, serio. To jest takie genialne, że brakuje mi słów. Opłacało się czekać te kilka dni, żeby móc przeczytać coś tak wspaniałego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo, gorąco, mrau xDDDD Działo się, działo, rozwalił mnie ten rozdział i biedny Mike ze swoimi włosami, znam ten ból xDDDDDD Czekam na następny i życzę weny xDDDDD :DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ila razy pisałam, że cię uwielbiam? Najwyraźniej lubię się powtarzać, ale dajesz mi ku temu powody :P Ten rozdział wyszedł ci po prostu idealnie. Nie przesłodziłaś, nie przesadziłaś... wszystko jest w idealnych proporcjach. Nawet ta śmieszna scenka na koniec.

    Achhhh Mike i jego misternie ułożona fryzura :D

    Serio, uwielbiam jak piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, bo domyślam się, że nie jesteś jasnowidzem... :) Tu Ninde. Tak mi się przez przypadek dodało komentarz z mojego prywatnego konta, ale cicho sza! :P

      Usuń
    2. Informuję o nowym rozdziale na road-to-linkoln-park.blogspot.com :)

      Usuń
  4. Dlaczego usunęłaś powiadomienie o ocenie? Nieładnie.

    http://pomackamy.blogspot.com/2013/07/0014-little-things-from_6909.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z zasadami ocenialni zapoznałam się z oceną i ustosunkowałam się do niej, a zgodnie z zasadą, którą wprowadziłam tutaj, wszystkie komentarze niezwiązane z tematyką bloga powinny znaleźć się w odpowiedniej zakładce (Szafa). Dlatego właśnie usunęłam powiadomienie.

      Usuń
  5. Swietne, Swietne, Swietne! To opowiadanie jest ciekawe i zabawne, niczego nie brakuje! Zostaje na dluzej! Zaklepuje sb miejsce! :D

    Zapraszam na mojego bloga, ktory rozwija skrzydelka, a bardzo chcialby byc takim pieknym blogiem jak Elektra's Story :3 http://my-own-paranoia.blogspot.com/ Niestety, pierwszy rozdzialik przewiduje na 2 sierpnia ;__; No wiesz, wakacje :) Tak czy inaczej, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pierwszy rozdzial :) Zapraszam. http://my-own-paranoia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Mike i jego fryzura i wszystko stało się jasne :D
    Sądzę, że to był bardzo dobry pomysł. Najpierw ten żal, a potem nagły zwrot akcji i już są podłodze. Czekam z niecierpliwością na kolejne posty :)

    Btw. szczerze przyznaję, że jak czytam posty, to dziwnie się czuję, uświadomiona faktem, że cała ich szóstka się na mnie patrzy. Ciekawe uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak napisałam Ci już na gg - nawet nie wiesz jak dawno nie czytałam tak dobrze napisanej sceny bennody. Uwilebiam delikatny sposób w jaki to wszystko opisujesz. Tak powinno być. Bez zgrubień i ostrego języka. Wszystko powinno się układać powoli, żebyśmy chciały więcej i żeby powiedzieć, jakie to było urocze, słodkie, piękne. To chyba będzie mój ulubiony rozdział z całej Twojej dotychczasowej twórczości. Oby takich więcej.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowy rozdzial. Chyba juz 3? :D
    my-own-paranoia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz bardzo ciekawe opowiadania , które się milo czyta : >
    czekam na kolejne i jeśli masz ochotę zajrzyj do mnie mam nowy rozdział -> http://story-of-soldiers.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń