środa, 3 lipca 2013

Not Alone I

Kim jestem?

Jestem dupkiem, który odrzucił uczucia najbliższego przyjaciela, chociaż wiedziałem, że nie muszę się kryć z własnymi wyborami. To było coś absolutnie naturalnego, że czuliśmy do siebie pociąg i pragnęliśmy okazywać sobie miłość. Co ciekawe, wszyscy to akceptowali...
Ale nie, musiałem spieprzyć to wszystko, odchodząc i spotykając Christiana! Oczywiście od razu zdecydowałem się poznać go bliżej i związać z nim mój los.

Nie wierzę, co narobiłem.
Christian mógłby być modelem z tymi oczami, lokami i charakterem...
Ale piękniejszy dla mnie jest nie kto inny, jak właśnie on: ciemnowłosy, ciemnooki, taki dobry, moja bratnia dusza, przyjaciel...
Sądziłem, że kiedy dam sobie na jakiś czas spokój z Linkinami, ból przestanie mi dokuczać. Stał się jednak jeszcze gorszy, prawie nie do zniesienia. Muszę wreszcie coś z tym zrobić... Chyba nie wrócę do niego po tym wszystkim, kiedy powiedziałem mu prosto w twarz to, co uznałem wtedy za stosowne. W dodatku myśląc tak jak teraz, że mi od razu wybaczy i wtulę się w jego ciepłe, umięśnione ciało... Tęsknię za zapachem jego perfum, za nim samym.
Tak strasznie mi go brakuje.

Czuję, że muszę to zakończyć. Przez moją głupotę cierpimy oboje.
Ja i Christian... Nie pasujemy do siebie, chociaż zdawało mi się inaczej. Pora to skończyć, jestem tego pewien. Muszę przełożyć własne przemyślenia na działanie. Wreszcie widzę przyczynę, dla której zająłem się sobą i odszedłem na pewien czas. Potrzebowałem odskoczni od tego, co znałem za dobrze, od wszystkich brzmień i emocji, od stylu, w jakim działałem, ale nie potrafiłem od niego całkowicie uciec, to był mój problem.
 - Pora to skończyć... - mruknąłem. Zebrałem się na odwagę i zadzwoniłem do Christiana.

 - Cześć. - odezwałem się cicho.
 - Hej! Miło cię słyszeć. - był zadowolony, słyszałem to w jego głosie.
 - Moglibyśmy się spotkać? - starałem się brzmieć naturalnie.
 - Jasne. Gdzie i kiedy? - był bardzo konkretny, jak zwykle zresztą.
 - Zależy mi na tym, byśmy zobaczyli się jak najszybciej. Może być nawet u mnie.
 - OK. Dzisiaj?
 - Popołudniu. Będę na ciebie czekał. - przyznaję, pospałem sobie nieco dłużej niż zwykle i wszystko wyglądało niezbyt ciekawie.
 - To się widzimy! - po chwili się rozłączył.

Odłożyłem telefon, wiedząc, że nie uda mi się dłużej odwlekać tego, co miało nadejść. Nie chciałem zranić kolejnej osoby, zresztą, czy w tym momencie miało to jakieś znaczenie? I tak pewnie skończy się tak jak zwykle...
Naprawdę, wiem, że jestem koszmarnym pesymistą, ale w tym momencie nie widziałem żadnego sensownego rozwiązania.

Zająłem się przygotowywaniem tekstu singla, niedługo miałem go nagrywać z Dead By Sunrise, do którego dołączyłem nieco wcześniej. Nie wiem czemu, ale nie pasował mi od samego początku, kompletnie nie czułem jego znaczenia pomimo tego, że tworzyłem kolejne wersje słów. Sądziłem, że jeśli dłużej nad nim posiedzę, przyjdzie do mnie ot tak, jakby nigdy nic.

it's hard to think of anything
that I haven't heard before
I hear these voices in my head,
they could be mine but I'm not sure
I hear their telling me who they think
I should be, why won't they leave me alone
I can't deny it, I tried to fight it,
but I'm losing control!


Z każdą kolejną linijką i mijającą minutą wyrazy nabierały sensu. Nie przeliczyłem się, udało mi się. Zegar wybił trzecią, wiedziałem, że wkrótce powinien się pojawić. Kilka minut później usłyszałem uderzanie kołatką o drzwi.
W progu stał blondyn, którego oczekiwałem.
 - Cześć. Co tam? - przytulił mnie.
 - Wejdź. - wpuściłem go do domu i przeszliśmy do salonu, w którym przysiadł na kanapie.  - Czego się napijesz? Kawy, herbaty, soku? - postępowałem jak dobry gospodarz. Christian patrzył na mnie, jakby pierwszy raz widział mnie na oczy... To było dziwne, nawet bardzo.
 - Soku, proszę. - po chwili usłyszałem dźwięk uderzenia w policzek. Próbował się chyba obudzić... Spojrzałem na niego pytająco.
 - Jeszcze nie kontaktuję, sorry. Wczoraj... - urwał.
 - Zaraz mi opowiesz, ok? - poszedłem do kuchni nalać nam obu sok. Czemu on zdawał się pływać umysłem gdzieś daleko?
Gdy wróciłem i postawiłem przed nim szklankę, wyglądał nieco lepiej, jak na moje standardy. Uśmiechnąłem się zachęcająco, po czym wypiłem nieco z mojej szklanki.
 - Zacząłeś opowiadać. - usiadłem obok niego na kanapie.
 - Wczoraj... Nie wiem, co mnie do tego skłoniło, ale poszedłem do Zmroku. - odezwał się cicho.
Spieszę z wyjaśnieniami: Zmrok to miejsce dla takich jak my, w którym odbywały się imprezy dość dużego kalibru. Zastanawiało mnie tylko jedno: co on tam robił? Był uczulony na takie miejsca, to nie było jego środowisko...
Kontynuował: - Więc widzisz, najpierw sądziłem, że będzie fajnie, wypiję ze dwa piwa, pogadam z kimś i sobie pójdę, ale...
 - Ale co? - spojrzałem na niego chłodno.
 - Ciężko mi to powiedzieć, ale...
 - Mów! Zaczynasz mnie denerwować. - zgromiłem go wzrokiem.
 - Przepraszam. - wyszeptał.
  - Nie wierzę, to niemożliwe, nie ma takiej opcji! Ty? Nie... - zerwałem się z kanapy, patrząc na niego z niedowierzaniem. Coś się zmieniło, stał się dla mnie kimś, komu nie powierzyłbym żadnych sekretów. Dobrze, że nie wiedział o tym, co robię w rzeczywistości... Nie mógłbym się poświęcić takiej relacji... - Zdradziłeś mnie? - moje spojrzenie mówiło mu wszystko.
 - Przepraszam. - powtórzył. - Bardzo tego żałuję...
 - Sądzisz, że ci wybaczę? Możesz pomarzyć. To definitywny koniec. Mam dość. - opadłem bezsilnie na fotel, mamrocząc. - A ja ci zaufałem... Popełniłem kolejny błąd. 
Zauważyłem, że wstał i skierował się ku drzwiom wyjściowym.
 - Odchodzę. To moja wina i ponoszę za to wszystko całkowitą odpowiedzialność. Żegnaj. - ostatni raz spojrzał w moją stronę. Ostatni raz usłyszałem zamykające się za nim drzwi.

Przynajmniej nie musiałem uciekać się do kłamstwa, że nadal go kocham. Miałem nadzieję, że kiedy wrócę, chociaż Spikey mi wybaczy. I nie tylko on jeden: reszta chłopaków też, gdyż wiedzieli, że potrzebuję przerwy, ale chyba nie takiej, o jakiej pierwotnie myśleli.
To nie moje gardło, a serce potrzebuje pomocy.

Pora wrócić.
Na zawsze.
"Mam nadzieję, że gdzieś tam jesteś... Naprawdę cię kocham."

-------------------------------------------------
Od razu muszę ostrzec niektórych: ten cykl to będzie Bennoda ze wszystkimi jej cechami. Oczywiście, jak zwykle nie zmuszam do czytania.
I jeszcze jedno, będzie rzadziej, tak jak mówiłam ostatnio :)

9 komentarzy:

  1. Powiem tak. Jest świetnie, ale...BIEDNY CHESTER, JAK TY MOŻESZ TAK BEZCZELNIE KAZAĆ MU CIERPIEĆ???? W TAMTYM OPOWIADANIU CHLOE TU CHRISTIAN... JAK, NO JAK???? Dobra, sorki, już mi lepiej, po prostu mi szkoda gościa ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy zrozumiałaś zamysł,ale on nie cierpi,tylko uświadamia sobie konsekwencje własnych wyborów...
      Cierpi raczej emocjonalnie Christian,który musi przyznać się przed samym sobą i Chazem,co się wydarzyło.

      Usuń
  2. Naprawdę bardzo ciekawy początek. Kocham bennodę i napewno z przyjemnością będę czekała na kolejne rozdziały :D Szczerze mówiąc gdy zobaczyłam, że coś dodałaś od razu poprawił mi się humor ;) Bardzo lubię twój styl pisania i wogóle. :D I mi też szkoda Chestera... W końcu został zdradzony przez Christiana... No ale sam chciał z nim zerwać, więc to chyba dobrze, że i tak się rozstali. Ale zdrady są pewnie ciężkie nawet w takich sytuacjach.
    Życzę weny na kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem :3 Podoba mi się i czekam na dalszy ciąg, bo naprawdę mnie zaciekawiłaś. Akurat lubię Bennodę, tak więc z pewnością przyjemnie będę czytać następne części ;)
    W międzyczasie zapraszam do siebie na nowy ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba i nie wiem, czemu poprzedni komentarz się nie dodał. Lubię Bennodę, a zwłaszcza DOBRĄ Bennodę XD Zapowiada się ciekawie i tajemniczo ;)

    Ja również zaczynam pisać coś nowego, ponieważ poprzednie opowiadanie straciło dla mnie sens już dano temu, więc jeśli jeszcze masz ochot poczytać coś spod moich palców to będzie mi miło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodałam pierwszy rozdział opowiadania :D Zapraszam na:
    http://myshadowoftheday.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oo świetny początek! Nie wiem czemu, ale ciągle myślałam, że opowiada to Mike, pomimo, że było wspomniane o DBS.. No nic. Cieszę się, że jednak powróciłaś i nie mogę się doczekać drugiej części!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się cieszę. Od razu Ci powiem szczerze, że bardziej mnie zaintrygowałaś niż przy początkach Elektra's story, a to dlatego, że zawsze moje serce będzie bliżej bennody. Dobry i ciekawy początek. Szkoda tylko, że tak krótko opisałaś tę scenę z Christianem. Zaintrygowałaś mnie co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Twoje Bennody sa boskie :)

    OdpowiedzUsuń